Nic nie jest w stanie dać nam tyle otuchy, co …
Nic nie jest w stanie dać nam tyle otuchy, co słowo Boga. I tak jest zawsze, szczególnie zaś w chwilach trudnych.
Rozwijająca się epidemia już postawiła i jeszcze postawi wiele spraw na głowie, pokrzyżowała wiele planów, sprawiła, że tegoroczny Wielki Post jest, a Wielki Tydzień i Wielkanoc będą boleśnie inne. Śledzimy ze współczuciem i niepokojem przerażające żniwo śmierci, spustoszenia, chaosu i bezradności spowodowane nowym koronawirusem. Myślimy z wdzięcznością o pracujących w szpitalach, sklepach, środkach komunikacji i innych zawodach, dzięki którym możemy dalej funkcjonować. Sami też próbujemy się jakoś odnaleźć w tej jeszcze nie tak dawno niewyobrażalnej wręcz rzeczywistości. Doświadczamy, jak bardzo wirus wpłynął na wszystkie niemalże dziedziny naszego życia i je zdominował.
Dobrze jest w tym kontekście posłuchać lub przeczytać przewidziany na tegoroczną V Niedzielę Wielkiego Postu fragment z Ewangelii według św. Jana, mówiący o wskrzeszeniu Łazarza (J 11,1-45).
Pozostawiając każdemu przestrzeń do osobistego spotkania się ze słowem Bożym, chciałbym w tym rozważaniu zwrócić uwagę na trzy zdania z tejże Ewangelii:
„Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” – mówi Marta do Jezusa, gdy przyszedł do Betanii. Te same słowa powtórzy nieco później także jej siostra Maria. „Panie, gdybyś tu był…” Ileż zaufania i wiary można wyczytać z tych słów. Wiary w to, że Jezus jest „Mesjaszem, Synem Bożym, który miał przyjść na świat” i że „Bóg da Mu wszystko, o cokolwiek by prosił Boga”. Równocześnie przebija z nich pewien wyrzut, który nie jest obcy ludziom wierzącym wszystkich czasów: „Panie, gdybyś tu był…” Wyrzut pod adresem Boga, że zdaje się zwleka
, być nieobecny, że odpowiada milczeniem na nasze modlitwy, że nie interesuje Go nas los, że nie jest tu, gdzie chcielibyśmy, żeby był… Czyż nie takie właśnie doświadczenie kazało wołać Psalmiście: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie; Panie, wysłuchaj głosu mego. Nachyl swe ucho na głos mojego błagania” (Ps 130,1-2).
Jezus zapłakał.
„Gdy więc Jezus zobaczył Marię płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił… zapłakał… A ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu.” Wzruszająca jest ta scena, w której Jezus zapłakał nad śmiercią swego przyjaciela Łazarza oraz na widok cierpienia, jakie ta śmierć wywołała. Świadkowie nie mają wątpliwości, że taka reakcja Jezusa na śmierć przyjaciela świadczy o tym, „jak go miłował”. Jest w Ewangeliach jeszcze jedna scena, w której Jezus płacze – zbliżając się do Jerozolimy Jezus zapłakał na widok miasta i na myśl o jej przyszłym tragicznym losie (Łk 19, 41-44). Te łzy są wyrazem Jego zatroskania, współczucia, bliskości. W Jezusowych łzach jest zatem coś, co winno zburzyć wszelkie nasze opory i obudzić w nas nie tylko osobistą sympatię do Niego, ale przyjacielskie wręcz zaufanie. Te łzy zdają się być także wymowną odpowiedzią na sformułowany wcześniej wyrzut: to nieprawda, że Boga nie interesuje nasz los, to nieprawda, że pozostając gdzieś w zaświatach, bezczynnie przygląda się ludzkiemu cierpieniu i śmierci.
„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.”
Jezus jednak nie poprzestaje tylko na wzruszeniu. Wskrzeszając Łazarza objawia równocześnie, że ma do zaoferowania daleko więcej, niż tylko współczucie. Ma do zaoferowania daleko więcej, niż tylko przywrócenie człowiekowi jego ziemskiej egzystencji. Objawia to w słowach: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie”. Jego dobrowolne przyjęcie cierpienia i śmierci stanie się dopełnieniem tego objawienia i milczącą odpowiedzią na wszelkie zarzuty pod adresem Boga. „Bóg, który stał się barankiem, mówi nam, że świat jest zbawiony przez Ukrzyżowanego…” (Benedykt XVI). Ostateczną odpowiedzią Boga na cierpienie i śmierć człowieka nie są zatem tylko łzy bólu i współczucia. Jego ostateczną odpowiedzią na cierpienie i śmierć jest tajemnica zmartwychwstania. Wiara w Jezusa daje nam udział w tej tajemnicy już tu i teraz. Ponadto wiara w Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego upewnia nas, że w chwilach największej próby, w cierpieniu i śmierci nie jesteśmy sami – jest z nami Ten, który powiedział o sobie: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”. Z wiary w Jego bliskość czerpmy siłę na ten trudny, obecny czas oraz na odmienne w tym roku przygotowanie i przeżywanie Wielkanocy.
„Miłosierny Boże, niech okres pokuty i modlitwy przygotuje serca Twoich wiernych, aby mogli godnie przeżyć misterium paschalne i przekazać światu radosną nowinę o zbawieniu. Amen.”
ks. Bogusław Ostafin